15.10.2010 już 27 raz zorganizowano w Słowackich Tatrach bieg poświęcony pamięci Józefa Psotki, Słowackiego himalaisty, który zginął na Mt. Evereście w 1984 roku.
Według założeń organizatora trasa zawodów miała mieć następujący przebieg: start ze Śląskiego Domu, w Dolinie Wielickiej i podbieg na Polski Grzebień (czasówka pod górę), potem zejście do Chaty Teryho, panowie mieli jeszcze podbieg na czas do Czerwonej Ławki, i zejście do Hrebienoka, a panie miały udać się z Chaty Teryho prosto do Hrebienoka, skąd miała być kolejna czasówka do Śląskiego Domu.
Memoriał Psotki to zawody, na które wybierają się głównie skialpiniści – jest to element przygotowań do sezonu startowego, który zaczyna się w styczniu, a kończy w maju.
Tegoroczna jesień, która pokazała swoje zimowe, słoneczne oblicze podczas biegu na Kasprowy, tym razem nie była taka łaskawa i pokazała, że góry jesienią mogą być niedostępne dla biegaczy. W piątek wieczorem samochodem organizatorów wwieziono na do bazy zawodów – w Śląskim Domu pod Gerlachem. W sobotę rano za oknem zobaczyliśmy prawdziwą zimę: mróz i zawieję śnieżną.
W tych okolicznościach organizatorzy postanowili zmienić formułę biegu – zamiast czasówek był bieg start – meta. Na start do Tatranskiej Polianki zawodnicy zbiegli ze Śląskiego Domu, w którym zlokalizowana była baza zawodów, asfaltem, 660 metrów w dół, na rozgrzewkę.
Pierwszym etapem był podbieg zielonym szlakiem w okolice Śląskiego Domu – początek po suchym asfalcie, końcówka w padającym śniegu, potem zbieg żółtym szlakiem do Starego Smokowca, znowu z zimy do jesieni. Na dole czekało na nas ciepłe piciu i batoniki, po czym podbieg trasą zjazdową do Hrebienoka (kolejny punkt żywieniowy i początek zimy) i potem powrót do Śląskiego Domu Tatranską Magistralą. Na mecie śnieżna zawierucha. Razem było koło 16,5 km i ok. 1300 m podbiegu. Na dole jesień, a na górze zima. Zawody bardzo ciekawe, aczkolwiek zupełnie inne niż miały być.
Zajęłam 5 miejsce, za czwartą Justyną Żyszkowską z TKN Tatra Team. Pudło obstawiły Słowaczki. Po zakończeniu zawodów czekała nas jeszcze wycieczka w dół, jeszcze raz tego dnia drogą do Tatranskiej Polianki, gdzie zostawiłyśmy samochód. Tym razem z plecakami i po ciemku. Kolejna tego dnia podróż z zimy do jesieni. Z padającego śniegu i mroźnego wiatru do złotych liści.
Wyniki zawodów są tu (vysledky)
Małgorzata „Gogo” Czeczot