Autor: Jacek Czabański
Po zwiedzeniu Amsterdamu (i korzystaniu z jego uroków) ruszyliśmy do Szkocji. Jak można było przewidzieć (my się jednak łudziliśmy) w Szkocji nie ma znaczących rejonów wspinaczkowych, zwłaszcza skałkowych. Po zakupieniu w Edynburgu przewodnika po rejonach skałkowych pojechaliśmy do najlepszego z nich. Po godzinnym błąkaniu się po wrzosowiskach stwierdziliśmy, że po krzakach nie będziemy się wspinać i z uczuciem ulgi postanowiliśmy więcej nie szukać szkockich obiektów wspinaczkowych oddając się spacerom w deszczu przez łąki wśród owiec i zamków.
W drodze powrotnej zajrzeliśmy do Belgii, a dokładnie do Freyr. Jak napisał jeden z czołowych miesięczników górskich – jest to „raj nie tylko dla Belgów”. Skuszeni tą zachętą ostrzyliśmy pazury, wygłodzeni po mało wspinaczkowej Szkocji. No cóż… Belgia też nam nie przypadła do gustu. Skała o podobnym charakterze jak na Jurze, choć drogi dłuższe, wyceny jednak często znacznie zaniżone a pierwsze wpinki wysoko. Poza tym zewsząd dobiega huk samochodów, pociągów i skuterów wodnych. Szczegóły praktyczne: patrz „Góry” któreśtam.
Niezrażeni i naiwni, w poszukiwaniu kolejnej przygody, udaliśmy się do Szwajcarii, do Sanetsch. I to wreszcie było coś. Rejon położony na 2000 m. oferuje wspinanie po wapiennym murze, gdzie poprowadzone są drogi od 150 do 300 m o wszelkich dostępnych trudnościach. Zasadniczo drogi są obite, aczkolwiek na niektóre z nich należy wziąć kości lub friendy. Skała oferuje dobre tarcie oraz formy charakterystyczne dla zachodnioeuropejskiego wapienia, czyli dużo wymyć, rysek ale brak dziurek. Ze względu na obecność pancernych stanowisk można się wybierać w ścianę nawet przy niepewnej pogodzie.
Informacje praktyczne: do Sanetsch dojeżdża się drogą z Sion (do którego prowadzi autostrada) – są znaki. Droga jest wąska, kręta i długa (ok. 40 km.) więc należy się raczej nastawiać na dłuższy pobyt. Raz dziennie kursuje ze Sion do Sanetsch autobus pocztowy – wyjeżdża rano, wraca po południu. Przy skale jest budka z umywalkami i kiblami (niestety, tylko zimna woda), co powoduje, że spanie na dziko (tolerowane) staje się znakomitą alternatywą dla okolicznych schronisk. Warto jednak wziąć ze sobą wodę, bo w budzie kran potrafi okresowo wysychać. W dole znajduje się sztuczne jezioro, utworzone przez tamę, a krajobraz z widokiem na Matterhorn oraz masyw Mont Blanc psuje jedynie linia wysokiego napięcia przechodząca przez przełęcz. W Sion znajduje się jeden, dość dobrze zaopatrzony, sklep wspinaczkowy. Ze względu na wysokość najlepsza pora do wspinania w Sanetsch to lato. Polecamy.
Katarzyna Stolarczyk i Jacek Czabański