Poniżej krótka informacja od Wojtka Ryczera, który wrócił właśnie z Kirgizji, gdzie w zespole z Rafałem Zającem z Wrocławia bardzo dzielnie sie powspinali. Niestety Michał Kasprowicz, ze względu na kontuzję został wyeliminowany z działań wspinaczkowych, ale towarzyszył oczywiście chłopakom w bazie:
„Udało się dotrzeć do odległej doliny i załoić dwa dziewicze szczyty (potwierdzamy oficjalnymi kanałami czy na pewno dziewicze).
1: Droga 'Z-K’ na piku 4912. 600m wspinania. Trudności porównywalne do Deski Szwajcarskiej (czyli D+/TD-). Lód na trawersie i wyjściu. Maks WI4 na krótkim odcinku.
Wycof linią drogi przypadł w załamaniu pogody i w pyłówkach. Górę postanawiamy nazwać Pik Kasprowicza, na cześć naszego kontuzjowanego kolegi.
2: 'Granitsa’ ma wysokość 5370m. Droga „Nordic Walking”. Około 1000m. WI5+ M5. ED. Dwa trudne wyciągi w lodzie, potem miksty, cukier puder z kopaniem tunelu by dotrzeć na Chińską stronę grani. Potem estetyczne pola lodowe i lekko wznoszącą się granią do szczytu. Około 16 godzin wspinania do wierzchołka z biwakiem w płachtach, bez śpiworów. Było zimno acz znośnie… do momentu nadejścia chmur i lodowatego północnego wiatru.
Wychłodzeni, dygoczący i zniechęceni szpeiliśmy się do wycofu… po czym oszpejeni i gotowi zorientowaliśmy się, że właśnie wstał piękny dzień. Dość obojętnie zmieniliśmy kierunek na słuszny – do góry.
Powrót (około 10h) częściowo linią drogi, częściowo puszczając się w odmęt sciany. Całość z abałakowów. W konkretnym załamaniu pogody – góra pożegnała nas pyłówami.
Marsz do namiotu z halucynacjami (ja) i zasypianiem w marszu (Waldorf).”
Brawo!!!