Plan wyjazdu do Margalefu pojawił się mniej więcej dwa miesiące przed świętami, po pewnych wątpliwościach co do miejsca, funduszu i składu zebraliśmy się i kupiliśmy bilety do Barcelony na termin 22.12-06.01. Zestaw osób wróżący wspinanie bez stresów oraz dobrą zabawę po powrocie ze wspinania (Maciek Bukowski, Adam Pracownik, Tomek Woch i ja) nastrajał tylko pozytywnie na te dwa tygodnie w nowym dla mnie rejonie.
Z praktycznych informacji ‒ jeśli wybieracie się do Margalefu w tym okresie, co my, polecam polecieć do Barcelony, tam wynająć samochód (da się oczywiście i bez niego obejść, ale dotarcie w dalsze sektory może zająć wtedy bardzo dużo czasu), dojechać w niezbyt skomplikowany sposób do samej miejscowości Margalef, a tam spać w refugio, których, jak zdążyliśmy się zorientować, jest parę (można też spać na niedrogim campingu albo na półcampingu przy tamie – półcamping dlatego, że do tego roku był on bezpłatny, ale powstała łazienka i teraz kosztuje 1€ za dobę – jednak ponieważ o tej porze roku w nocy może być dość chłodno, więc jeśli ktoś chce dobrze wypocząć, to odradzam). My wybraliśmy refugio El Raco De La Finestra znajdujące się w samym centrum tego małego miasteczka.
Żadnemu z nas niestety nie udało się rzetelnie przygotować do tego wyjazdu (praca, studia, zdrowie i takie tam), a dwa tygodnie wspinania służą tylko spijaniu śmietanki, bo dotrenować w takim czasie się nie da. Na szczęście jesteśmy beznapinkowym teamem, więc żadnemu to nie przeszkadzało. Najbardziej zaspany z nas (Maciek oczywiście;) ) wstawał o 12 (najwcześniej) i niespiesznie po zrobieniu i spożyciu śniadania, czyli gdy dochodziła 13-13.30, wyruszaliśmy w skały.
Zamysłem wyjazdu było wspinanie głównie OS, flashem i ewentualnie, jak coś pójdzie nie tak, szybkim RP. Pierwsze dni wspinaczkowe spędziliśmy na robieniu rozwspinu na łatwiakach, dlatego wybraliśmy sektory z przewagą dróg o wycenie do 7b. Prostsze drogi w tym rejonie są po dobrych dziurach (głównie dużych, ale zdarzają się też dwójki) i trzeba mieć dobry zapas skóry albo mocno zagryzać zęby przy większej liczbie wstawek, bo wiele z tych chwytów ma ostre krawędzie.
Po rozruchu przyszła pora na wstawki w trudniejsze propozycje, większość z nich (faktycznie raczej wybieraliśmy chodzone drogi) jest naprawdę wysokiej klasy i nie trafiliśmy na jakieś szczególne paskudy. Dla miłośników dużych przewieszeń i krótkich treściwych dróg idealny jest sektor Laboratori, osobiście nie przepadam za takim charakterem wspinania w skałkach, preferuje raczej długie lekko przewieszone wycieczki i chwyty wielkością urągające godności. Niemniej jednak zdecydowałem się na RP z serii „szybkie +” właśnie w tym sektorze. Wybór padł na popularnego Photo Shota za 8b. Droga ta oferuje początek po bardzo dobrych chwytach w bardzo dużym przewieszeniu (dla mnie w tej części znajdował się najtrudniejszy ruch drogi), rest w dobrym chwycie po tym przewieszeniu, i na końcu bulderek po średnich dość bolesnych chwycikach w pionie (lekkim przewieszeniu?) . Padła na tyle szybko, że nie zdążyłem się znudzić, czyli jedna próba jednego dnia i parę dni później reszta prób, w tym finalna 😉 (miałem sending day z Megosem, on zrobił first round za 9b, a ja swoje, co prawda jego przejście wyglądało lepiej, ale za to moja droga była bardziej przewieszona!).
Chłopaki w tym czasie robili setki metrów onsightem i flashem, Maciek ponieważ ostatnio się mniej wspinał przez studia, ruszał się do 7c OS, Adam z powodu swojej ostatnio rzadkiej bytności w skałkach wymagających liny przyjął taki rozruch bardzo dobrze i na koniec już spokojnie flashował te siódemki ce, na które Maciek mu dawał patenty ;), Tomek natomiast ruszał się po łatwych drogach OS (pomijając jego bardzo dobry flash na 7c na idealnie mu pasującym sektorze Laboratori), wielki szacun za determinację, to chyba najtrudniejsza mentalnie część wspinania. W celu dobrego rozruchu odwiedzaliśmy różne sektory, imponujący wielkością i liczbą dróg Espadelles z lekko przewieszonymi propozycjami o wytrzymałościowo-siłowym charakterze, bardzo przewieszone Tenebres z drogami, które idealnie wpasowałyby się nawet w wybitnie wytrzymałościowym Rodellarze, pionowe i palczaste Balco de l’Ermita, gdzie na początku każdej z dróg jest mała „zagwozdka” ;), podzielona na parę części Finestra, popularna miejscówka z bardzo szerokim spektrum dróg, my wybraliśmy te najmniej przewieszone za to dość techniczne, czego zupełnie nie żałujemy, Laboratori wymieniłem wcześniej, a do tego nie jest to sajtowy sektorek, frankenjurajskie Can verdures, gdzie określenie frankenjuraskie tłumaczy wszystko. Odwiedziliśmy również parę pomniejszych przydrożnych skałek, na których wspinanie jest równie przyjemne.
Podsumowując, wyjazd chyba każdy z nas uważa za udany, udało nam się ominąć święta, dzięki czemu nie mamy powodu, by się odchudzać już na początku roku, Margalef zapamiętam bardzo pozytywnie i polecam wszystkim na praktycznie każdym poziomie wspinaczkowym ‒ jest kształcący technicznie, ale jak już się przywyknie do dziurek i stawania w nich butami, to idzie jak po maśle ;), do tego widoki są tam zapierające dech w piersiach!
Podsumowanie sportowe… tutaj wolałbym więcej napisać, ale jak wspominałem, nie za bardzo jest o czym 😉
Adam, mnóstwo dróg OS na pograniczu jego życiówki, życiówka flashowa, i dużo RP w 2-3 próbie, czyli dużo i dobrze 😉 ;
Maciek, przesajtował siódemkową połowę margalefu w międzyczasie programując;
Tomek, zrobił tyle wstawek, ile tylko się dało w tym 7c FL ; ) ;
Ja, 8b RP, 2x8a OS, 7c+ OS (hehe, po tej drodze dwa dni mnie przedramiona bolały) i sporo do 7c OS włącznie.
Poniżej kilka Fotek: