W sobotę 23.02 Klub Skialpinistyczny Kandahar zorganizował po raz 13 „Puchar Pilska”. Zawody rozgrywane były w parach. Ja startowałam z Agnieszką Solik (KS Kandahar). Była to już trzecia edycja Pucharu Polski PZA w tym roku i trzecia edycja Pucharu Polski Amatorów.
Na starcie stanęło 50 zespołów z czego do mety dotarło 49. Całkiem niezły wynik :). Zawodnicy prezentowali bardzo różny poziom – od szybkich ścigantów do turystów kontemplujących okoliczności przyrody. Ostatnia para na trasie spędziła ponad dwa razy więcej czasu niż pierwsza. To pokazuje, że startować może naprawdę każdy i każdy inaczej może taki start przeżywać – na swój sposób.
Trasa była dość ciekawa, poprowadzona przez zakątki często odwiedzane przez skiturowców – lokalsów. Były długie zjazdy po lesie i długie trudne technicznie podejścia z bardzo gęstymi zakosami, które dla urozmaicenia co jakiś czas niszczyli miłośnicy jazdy ze związanymi nogami. W fajnych, kolorowych ubrankach.
Na ich usprawiedliwienie można podać, że była mgła, a trasa zawodów była bardzo dobrze oznaczona chorągiewkami. Lepiej niż nartostrada i lepiej niż hektary dziewiczego śniegu w lesie.
Start był przed schroniskiem na Hali Miziowej. Stamtąd cała setka zawodników ruszyła biegiem do góry na Kopiec. Bieg w pewnym momencie się skończył, bo w lesie założone były tylko dwa ślady – a chętnych było o wiele więcej… W każdym razie z Kopca można się było puścić na krechę do lasu. Zjazd w tym lesie w świeżym śniegu to prawdziwa przyjemność, ale tu trzeba się było spieszyć i śnieg nie był już tak całkiem świeży bo przed nami zjechało już niestety trochę osób. Na dole chwila oddechu (mniej więcej pół minuty) na przyklejenie fok i łyk picia. … I znowu do góry.
Do góry nie było jakoś stromo i nie było przepaści i w ogóle powinno być ok. Byłyśmy na trzecim miejscu wśród kobiet i powinno nam to dodać skrzydeł. Agnieszce dodało, a mi nie. Dało się we znaki przeziębienie, które męczyło mnie przez cały poprzedni tydzień. Jak wyprzedziły nas dwie pary dziewczyn Aga wzięła mnie na hol. Na szczęście zaraz był kawałek wspinania i długa płaska prosta do schroniska więc udało mi się wyrównać oddech, pochłonąć trochę kalorii oraz wody.
Potem kolejny, emocjonujący zjazd bardzo ładnie sfotografowany (bardzo dużo zdjęć można znaleźć w Kandaharowej galerii: http://picasaweb.google.com/ks.kandahar).
Potem nastąpiły długie, żmudne zakosy, od których Aga jest wybitną specjalistką – hol więc nadal działał i okoliczności przyrody mogłam sobie potem pooglądać na zdjęciach… Wyszłyśmy na kopułę Pilska – trochę powyżej wyciągów – stamtąd znajomym szusem w las. Na samym dnie wąwozu czekała na nas niespodzianka: konkurentki. Jedna czekała na dole na drugą, mając problem z fokami – nie kleiły, musiała poczekać na koleżankę, żeby wziąć zapasową parę.
My na nią nie czekałyśmy, tylko Aga pociągnęła na znajomą skałkę i dalej do schronu. Stamtąd jeszcze raz znajomy zjazd prosto w dół, poprzez zwalone drzewa i muldy – drugi zjazd tym samym wąskim żlebem. Końcówka już łatwo czarną trasą wprost do góry. Kawałek z buta (z nartami w plecaku). Dziewczyny nas już nie dogoniły. Skończyłyśmy na czwartym miejscu. Dzięki Aga.
Małgorzata Czeczott
Wyniki: http://www.skialp.bgtimesport.pl/_files/public/wyniki/Pilsko2013-open.pdf
Dla tych co lubią rankingi: http://www.skialp.bgtimesport.pl/_files/public/wyniki/PP_skialp_13-pza.pdf.